Wcześniej zostały odrzucone dwie propozycje Mołotowa (odpowiednio z 2 czerwca i 3 lipca) przewidujące możliwość udzielenia sowieckiej „pomocy” wybranym państwom europejskim w przypadku:
- braku formalnej prośby o takowe wsparcie;
- tzw. agresji pośredniej, tj. „wewnętrznego przewrotu bądź zmiany kursu politycznego w [kierunku] ugody z agresorem”.
Sowiecka koncepcja i jej polskie odczytanie
Koncepcja przemarszu została wysunięta przez marsz. Klimenta Woroszyłowa 14 sierpnia 1939 r. podczas trójstronnych brytyjsko-francusko-sowieckich rozmów sztabowych prowadzonych w Moskwie. Zgodnie z jej założeniami władze Rzeczypospolitej miały umożliwić przemarsz Armii Czerwonej (przez Wileńszczyznę i Małopolskę Wschodnią) w przypadku działań wojennych prowadzonych przeciwko Niemcom, gdyż był to jedyny sposób na włączenie się niegraniczącego bezpośrednio z III Rzeszą Związku Sowieckiego do wojny.
Pomimo nacisków Paryża i Londynu władze RP nie przystały na żądanie, podając 20 sierpnia następujące uzasadnienie:
- wkroczenie Armii Czerwonej nie jest jednoznaczne z jej przystąpieniem do działań wojennych;
- zgoda oznaczałaby rozpoczęcie faktycznej okupacji części ziem polskich wobec braku możliwości kontrolowania sowieckiej administracji wojskowej i cywilnej;
- państwo polskie zostałoby całkowicie uzależnione od politycznej woli Moskwy;
- wojska sowieckie pozostałyby na stałe na polskim terytorium.
Strona polska wyraźnie zaznaczyła, że powyższe stanowisko jest znane władzom ZSRS, w związku z czym przedstawienie zgody na przemarsz jako warunku niezbędnego do kontynuowania negocjacji z Paryżem i Londynem świadczy, iż Moskwa tak naprawdę nie dąży do zawarcia porozumienia.
Nie dla IV rozbioru
Ocena sowieckiej propozycji została kilkakrotnie powtórzona przez przedstawicieli polskich kół wojskowych i dyplomatycznych w rozmowach z reprezentantami Francji i Wielkiej Brytanii, a min. Beck wprost nazwał ewentualną zgodę za faktyczną akceptację czwartego rozbioru Polski.
Szef MSZ klarował zachodnim dyplomatom, że Sowieci dążą do osiągniecia pokojowymi metodami celów, których nie zrealizowali zbrojnie w 1920 r. Identyczne stanowisko prezentował szef Sztabu Głównego Wojska Polskiego gen. Wacław Stachiewicz:
„Nie jest ważne, czy wojna zostanie wygrana czy przegrana, jeśli Rosjanie będą na naszym terytorium, pozostaną na nim; Polska nawet zwycięska, poddana zostanie amputacji, czyż bowiem sojusznicy rozpoczną wojnę, by zmusić wojska rosyjskie do opuszczenia terytoriów okupowanych?”
Trafność tych przypuszczeń w pełni potwierdziła się już w październiku 1939 r. po „dobrowolnym” udostępnieniu swego terytorium Armii Czerwonej przez państwa bałtyckie oraz po zakończeniu II wojny światowej, w której Polska znajdowała się w gronie państw tworzących zwycięską koalicję antyhitlerowską.
Szef MSZ klarował zachodnim dyplomatom, że Sowieci dążą do osiągniecia pokojowymi metodami celów, których nie zrealizowali zbrojnie w 1920 r. Identyczne stanowisko prezentował szef Sztabu Głównego Wojska Polskiego gen. Wacław Stachiewicz.
Co warte podkreślenia, rząd ZSRS nie wydał nawet deklaracji, iż w przypadku ewentualnej zgody na przemarsz wyrzeknie się roszczeń terytorialnych wobec państw bałtyckich, Polski i Rumunii. Znana jest natomiast wypowiedź Stalina, z której wynika, że ZSRS nigdy nie przewidywał przyjęcia roli gwaranta granic Rzeczypospolitej.
Ponadto strona polska w o wiele większym stopniu niż państwa zachodnie zdawała sobie sprawę ze skali zbrodni popełnionych w Związku Sowieckim, znacznie większej w tym okresie od zbrodni popełnionych przez III Rzeszę.
Koncept „przemarszu” w rozgrywce dyplomatycznej
Nie ulega wątpliwości, że po zawarciu trójstronnego sojuszu Polska utraciłaby znaczenie jako sojusznik państw zachodnich, a jej miejsce zająłby ZSRS. Ten wzgląd nie decydował jednak o decyzji władz II RP, choć takie zagrożenie w Warszawie dostrzegano.
Strona polska w o wiele większym stopniu niż państwa zachodnie zdawała sobie sprawę ze skali zbrodni popełnionych w Związku Sowieckim, znacznie większej w tym okresie od zbrodni popełnionych przez III Rzeszę.
Należy podkreślić, że polski rząd nie wykluczał współpracy z Sowietami, upoważniając swych zachodnich sojuszników do przekazania informacji, iż kooperacja jest możliwa po ustaleniu między Moskwą a Warszawą warunków („życzliwe porozumienie”), na których miałaby się opierać. Oświadczenie to nie miało już jednak żadnego praktycznego znaczenia, gdyż 21 sierpnia Stalin poinformował Hitlera o zgodzie na zawarcie paktu o nieagresji z III Rzeszą.
Bez wątpienia żądanie sowieckie wysunięte pod adresem Polski miało być pretekstem do zerwania negocjacji sztabowych prowadzonych w Moskwie i obarczenia władz RP za fiasko porozumienia. Należy podkreślić, że równolegle do jawnych negocjacji z Paryżem i Londynem, Moskwa prowadziła intensywne tajne prace nad układem z Berlinem. Tym samym w pełni uzasadniona jest teza, że rozmowy z przedstawicielami zachodnich demokracji służyły Sowietom do podbicia stawki w rokowaniach z Niemcami. Wysunięcie żądania wobec Polski było więc zabiegiem taktycznym, który miał Moskwie posłużyć do realizacji celu strategicznego, jakim w sierpniu 1939 r. było porozumienie z III Rzeszą (pakt Ribbentrop – Mołotow), gwarantujące podział stref wpływów między dwa zbrodnicze państwa totalitarne.
***
Stanowisko władz RP jest ze zrozumieniem przyjmowane przez współczesnych polskich badaczy, zgodnie odrzucających obecną w historiografii PRL tezę o politycznym błędzie kierownictwa MSZ.
Żądanie sowieckie miało być pretekstem do zerwania negocjacji i obarczenia władz RP za fiasko porozumienia.
Jest rzeczą oczywistą, że ewentualna akceptacja sowieckich oczekiwań byłaby jednoznaczna co najmniej z utratą wschodniej części terytorium państwa polskiego. Poglądy te całkowicie różnią się od interpretacji dziejów rozpowszechnianej także dziś przez część historyków rosyjskich, głoszących m.in. pogląd mówiący o Polsce jako pośrednim współwinowajcy (a nie ofierze paktu Ribbentrop – Mołotow).
Tezy te nie odbiegają niestety od wykładni historii najnowszej zawartej w osławionej broszurze Stalina z 1948 r. pt. Fałszerze historii. Informacja historyczna.