W tej sytuacji otoczenie gen. Wojciecha Jaruzelskiego zdecydowało się na rozmowy z częścią opozycji z zamiarem dopuszczenie jej do udziału w sprawowaniu władzy, jednak pod warunkiem wzięcia odpowiedzialności za rozwój sytuacji. Zainicjowane późnym latem rozmowy zakończyły się porozumieniem zawartym 5 kwietnia 1989 r. przez pezetpeerowską elitę z częścią kręgów opozycyjnych. Zapadła wówczas m.in. decyzja o przeprowadzeniu w dniu 4 czerwca 1989 r. przedterminowych wyborów.
Liderzy PZPR nie zamierzali umożliwić „Solidarności” zdobycia większości w sejmie. Ordynacja wyborcza z góry przydzielała w nim 65 proc. miejsc ugrupowaniom obozu władzy. O pozostałe 35 proc. mogli rywalizować bezpartyjni, do których wliczono kandydatów opozycji.
Zabezpieczenia w ordynacji wyborczej
Liderzy PZPR nie zamierzali umożliwić „Solidarności” zdobycia większości w sejmie. Ordynacja wyborcza z góry przydzielała w nim 65 proc. miejsc ugrupowaniom obozu władzy. O pozostałe 35 proc. mogli rywalizować bezpartyjni, do których wliczono kandydatów opozycji. Reguły walki o fotele poselskie regulowała skomplikowana ordynacja, zakładająca wybór w obrębie poszczególnych mandatów. By wygrać w pierwszej turze należało zdobyć bezwzględną większość ważnych głosów, w innym wypadku dwóch kandydatów z największą liczbą głosów miało walczyć o miejsce w sejmie w drugiej turze. Liderów obozu władzy wpisano na ogólnopolską listę krajową, przy czym ordynacja nie przewidywała, by osoby, które nie uzyskały wymaganej większości głosów, mogły wystąpić w drugiej turze. Po raz pierwszy po wojnie wybierano senat – wybory do niego były całkowicie wolne.
Województwo katowickie zostało podzielone na 10 okręgów wyborczych. Miało w nich zostać wybranych 44 posłów, przy czym 27 miejsc z góry otrzymali kandydaci PZPR i partii z nią sprzymierzonych. Bezpartyjni rywalizowali o 17 mandatów. W wyborach senackich całe województwo stanowiło jeden okręg, z którego wybierano trzech senatorów.
4 czerwca nastąpił w województwie katowickim pogrom PZPR. ŚDKO już w pierwszej turze zdobył wszystkie 17 mandatów przeznaczonych dla bezpartyjnych i trzy miejsca w senacie, natomiast żaden kandydatów PZPR nie uzyskał wymaganej większości głosów…
Strona „solidarnościowa”
Nie wszystkie kręgi opozycyjne akceptowały porozumienie zawarte przy „Okrągłym Stole”, ale wychodząca z podziemia „Solidarność” zdecydowała się poprzeć ideę startu w wyborach. Kampanię wyborczą w jej imieniu prowadził Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie. Śląsko-Dąbrowski Komitet Obywatelski „Solidarności” (ŚDKO) zawiązał się 21 kwietnia 1989 r. w krypcie kościoła św. Piotra i Pawła w Katowicach. Jego sekretarzem został Marian Krzaklewski, podsekretarzami: Magdalena Knoll, Zenon Klatka i Krzysztof Gosiewski. Na czele Komisji Informacyjnej ŚD KO stanął Zdzisław Zwoźniak, zaś działaniami propagandowymi zawiadywał Michał Luty.
Dzięki sprawnemu wyłonieniu kandydatur ŚDKO mógł szybko przejść do właściwej fazy kampanii – walki o głosy elektoratu. Poważną pomocą okazało się wsparcie udzielone przez duchownych katolickich. Dzięki ogłoszeniom duszpasterskim można było zawiadomić wiernych o zbliżających się wiecach, na tablicach informacyjnych przy parafiach wieszano zawiadomienia o wydarzeniach w kampanii i przedstawiano kandydatów strony opozycyjnej. Znaczną część imprez wyborczych, zwłaszcza w mniejszych organizowano w parafialnych budynkach.
Nie wszystkie kręgi opozycyjne akceptowały porozumienie zawarte przy „Okrągłym Stole”, ale wychodząca z podziemia „Solidarność” zdecydowała się poprzeć ideę startu w wyborach. Kampanię wyborczą w jej imieniu prowadził Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie.
Akcja plakatowo-ulotkowa i wiece
Kluczowym miejscem walki o głosy stały się mury miast regionu, które pod koniec kwietnia pokryły się plakatami i hasłami Śląsko-Dąbrowskiego Komitetu Obywatelskiego. Doskonałym pomysłem okazały fotografie kandydatów opozycji z Lechem Wałęsą, co wzmocniło ich wiarygodność i rozpoznawalność, bowiem większość z nich nie zaistniała wcześniej w szerszej świadomości społecznej. Każdy z kandydatów KO został również przedstawiony na zindywidualizowanych plakatach i ulotkach, zawierających krótkie slogany wyborcze, opracowane przez ich sztaby. Gdy plakaty zaczęli zrywać „nieznani sprawcy” związani ze Służbą Bezpieczeństwa, zaczęto używać mocnych klejów kupowanych w sklepach chemicznych i drabin, pozwalających przylepić plakaty poza zasięgiem rąk.
Trudną do przecenienia rolę w kampanii odegrały rozrzucane w postaci ulotek instrukcje wyborcze. Najskuteczniejsze okazały się tzw. ściągi, na których umieszczono szczegółową informację na kogo głosować, a kogo skreślić (na większości z nich zapisano tylko nazwiska kandydatów KO na senatorów oraz na posłów w poszczególnych okręgach, wraz z zaleceniem, by pozostałe osoby wykreślić). Ulotki tego typu zaczęto rozrzucać już pod koniec kwietnia.
Ważną formą kampanii wyborczej opozycji była prezentacja kandydatów na wiecach i mityngach wyborczych. Miały one formułę wielkich widowisk, w czasie których obok polityków występowali też artyści znani z estrady i filmu, przyciągając wyborców gwarancją dobrej rozrywki. Strona opozycyjna wykorzystywała ponadto skutecznie przyznany jej czas antenowy i własną prasę.
Skazani na klęskę
PZPR w województwie katowickim, organizacyjnie silna i dysponująca potencjałem propagandowym oraz finansami przerastającymi o kilka rzędów wielkości możliwości ŚDKO, skazana była jednak na klęskę. Nie miała szansy wygrać w wyborach potraktowanych przez społeczeństwo jako długo odwlekane rozliczenie rządzących, a popełnione podczas kampanii błędy powiększyły jeszcze rozmiary klęski. PZPR właściwe działania propagandowe zainicjowała dopiero po 10 maja i prowadziła je wyjątkowo nieudolnie. Podstawową formą kampanii były spotkania z kandydatami w zakładach pracy, na które przychodziło niewielu ludzi – głównie zresztą członków partii. Kandydatów PZPR i sprzymierzonych stronnictw prezentowano ponadto w prasie i w radiowęzłach zakładowych, słabo natomiast wykorzystano w tym celu telewizję. Prasa i plakaty przedstawiały ludzi wystawionych w wyborach przez obóz rządowy jako osoby zatroskane kwestiami ekologicznymi i stanem infrastruktury miejskiej, choć wszyscy wyborcy zdawali sobie sprawę, że to PZPR odpowiadała za wieloletnie zaniedbania w tych sferach. Strategicznym błędem było wystawienie dziewięciu kandydatów na trzy miejsca w senacie, co doprowadziło to do dezorientacji i podziału elektoratu.
W rezultacie 4 czerwca nastąpił w województwie katowickim pogrom PZPR. ŚDKO już w pierwszej turze zdobył wszystkie 17 mandatów przeznaczonych dla bezpartyjnych i trzy miejsca w senacie, natomiast żaden kandydatów PZPR nie uzyskał wymaganej większości głosów i czekała ich druga tura. Wreszcie, podobnie jak w całej Polsce, masowo wykreślono liderów obozu rządzącego startujących z listy krajowej. To była absolutna klęska, podsumowująca 45 lat rządów komunistów.