Największe manifestacje tradycyjnie organizował ruch socjalistyczny, ale swoje pochody urządzały również związki zawodowe związane z innymi partiami. Właśnie rok 1936 zapisał się w historii obchodów pierwszomajowych w Łodzi szczególnie. Zaczęło się spokojnie o godz. 9.30 rano pochodem PPS dawnej Frakcji Rewolucyjnej, w którym wzięło udział około 300 osób, głównie członków struktur partyjnych z Łodzi i Aleksandrowa Łódzkiego oraz osób należących do Stowarzyszenia byłych Więźniów Politycznych. Pochód przeszedł na Polesie Konstantynowskie, gdzie zorganizowano wiec. Przyjęto wówczas rezolucję, w której domagano się uruchomienia robót publicznych, 36-godzinnego tygodnia pracy, „uspołecznienia” kopalń i większych zakładów przemysłowych, wprowadzenia w życie reformy rolnej. Pół godziny później demonstrowali członkowie prosanacyjnego Związku Związków Zawodowych w liczbie około 1000.
Pochód PPS-u, czyli „Żądamy pracy i chleba”
Najliczniejszy pochód, firmowany przede wszystkim przez PPS, wyruszył z Wodnego Rynku. Początkowo zgromadził od 15 do 17 tys. ludzi, ale na pl. Wolności liczył już 25 tys. uczestników, a może nawet 30 tys. osób – jak opisywała socjalistyczna prasa. W pochodzie szło kilkanaście orkiestr, a porządku pilnowała milicja porządkowa.
Ksawery Pruszyński w swoim reportażu z Łodzi utrwalił
„ludzi, którzy w świątecznych odzieniach nieśli po Piotrkowskiej oblicza Caballera [Francisco Largo Caballero nazywany hiszpańskim Leninem – A.K.] i Lenina”.
W pochodzie pojawiły się również wielkie portrety Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, Ignacego Daszyńskiego, Leona Bluma (przywódcy socjalistów francuskich) i Giacomo Matteottiego – zabitego przywódcy włoskich socjalistów.
Obok sztandarów i portretów niesiono szereg karykatur, m.in. dużego osła z napisem „Jestem endekiem – czytam Orędownika” i jeszcze większą ilość transparentów z napisami typu „Żądamy pracy i chleba”, „Milion dzieci poza szkołą”, „Wszyscy ludzie są naszymi braćmi”, „Wolności, pracy, pokoju!” czy „Precz z antysemityzmem”.
Kontrakcja endecka, czyli „Precz z Żydami”
Manifestanci zaczepiani byli przez członków bojówek Stronnictwa Narodowego, doszło do wielu drobnych utarczek. Gdy pochód socjalistów dotarł na ul. Piotrkowską, w okolicę siedziby redakcji endeckiego „Orędownika”, rozległy się gwizdy, a na maszerujących z okien posypał się deszcz ulotek. Dały się słyszeć również okrzyki: „Precz z socjalistami”, „Precz z Żydami!” Do ataku przystąpiła również endecka bojówka, obrzucając manifestantów kamieniami. Niestety nie było to jedyne uzbrojenie, jakie posiadali napastnicy próbujący zakłócić robotnicze święto. W czasie szarpaniny z broni palnej został raniony ochraniający demonstrujących milicjant PPS. Z kolei jednego z manifestantów wyznania mojżeszowego ugodzono nożem, a inny został pobity i złamano mu rękę. Kilkadziesiąt osób oderwało się od pochodu, wyłamało sztachety z ogrodzenia i dostało się na podwórze „Orędownika” w pogoni za napastnikami. Przy okazji wybito szyby w kilku sklepach na ul. Piotrkowskiej. Dopiero interwencja policji zapobiegła dalszej eskalacji starć. Zatrzymano 100 osób. Aresztowano też dwóch dziennikarzy „Orędownika”.
Interwencja policji, czyli „Trockiego i Lenina aresztowali”
Nie był to jednak koniec emocji tego dnia. Do kolejnych starć doszło w okolicach skrzyżowania ul. Piotrkowskiej i Moniuszki. Tam endecy ponownie zaatakowali idących w pochodzie harcerzy. Ponownie awantura wybuchła na Placu Wolności, gdy grupa komunistów z portretami Trockiego i Lenina została zatrzymana przez policję. Z polecenia prokuratora skonfiskowano portrety komunistycznych przywódców i aresztowano niosące je osoby.
Refleksje gen. Langnera, czyli wojsko gotowe do akcji
Na szczęście nie doszło do eskalacji wydarzeń. Władze gotowe były nawet na użycie wojska. Już w kwietniu tego roku dowódca Okręgu Korpusu nr IV w Łodzi gen. bryg. Władysław Langner meldował nasilenie propagandy komunistycznej. Wyraził również pogląd, że
„komuniści posiadają duże środki pieniężne i nowoczesne drukarnie”.
Jednocześnie przewidywał, że w zbliżającym się pochodzie pierwszomajowym może wziąć udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Oceniając sytuację jako „dosyć groźną” wskazywał, że 1 maja będzie miał do dyspozycji co najwyżej 1 batalion zdolny reagować. Jego zdaniem należało unikać prowokowania demonstrujących mundurem wojskowym. Szczególnie, że podległe mu oddziały składały się w połowie z mieszkańców Łodzi, można więc było się spodziewać ich pozytywnego nastawienia wobec manifestujących.
Próbując zneutralizować zagrożenie i zapewnić sobie posłuszeństwo w oddziałach, dwa dni przed zapowiadanymi manifestacjami, ściągnięto do Łodzi pododdział z 10 pułku piechoty z Łowicza. Zakwaterowano go w koszarach I dywizjonu 4 pułku artylerii ciężkiej przy ul. 6 Sierpnia. Przy oknach w salach sypialnych od strony pl. Józefa Hallera ustawiono karabiny maszynowe. Wojsko pozostawało cały czas w gotowości bojowej, nawet do snu układając się w mundurach.
Zgodnie z przewidywaniami generała, obchody 1 maja w 1936 r. w Łodzi miały burzliwy przebieg. Nie na tyle jednak, aby zaszła potrzeba wyprowadzenia wojska z koszar. Mimo to „Goniec Częstochowski” alarmował swoich czytelników, widząc w łódzkiej manifestacji pierwszomajowej i niesionych w niej portretach Lenina i Trockiego, ofensywę komunizmu w Polsce.