Najważniejsze stanowiska w powojennym aparacie sądowniczym powierzano oficerom armii sowieckiej delegowanym do Wojska Polskiego, a do ław sędziowskich werbowano absolwentów Oficerskich Szkół Prawniczych.
Przedstawiciele nowej władzy, w myśl hasła „Kto nie z nami, ten przeciwko nam”, jako cel prześladowań obrali środowiska niepodległościowe, niechętne wprowadzaniu systemu komunistycznego w Polsce. Za największych wrogów uznano zaś żołnierzy Armii Krajowej, powracających do kraju członków Armii Polskiej na Zachodzie oraz młodzież zrzeszaną w organizacjach harcerskich i paramilitarnych. Choć w przeważającej większości podejmowano wobec nich działania zbrojne realizowane przez służby mundurowe, to walka z niepożądanym „elementem reakcyjnym” toczyła się również na mniej oczywistych frontach, w tym na gruncie sądowo-administracyjnym. Służyło temu między innymi zatrudnianie w urzędach pracowników wywodzących się ze środowisk wiernych ideologii komunistycznej oraz odpowiednio ukształtowane prawo, które egzekwowano rękoma prokuratorów i sędziów. Najważniejsze stanowiska w powojennym aparacie sądowniczym powierzano oficerom armii sowieckiej delegowanym do Wojska Polskiego, a do ław sędziowskich werbowano absolwentów Oficerskich Szkół Prawniczych.
Nazwano go sędzią
Jednym z sędziów zatrudnionych w służbie terroru był urodzony w 1929 r. w Drohobyczu Stefan Michnik. Wywodził się on z rodziny działaczy komunistycznych, której status określić można jako „inteligencja pracująca”. Od lat młodzieńczych działał aktywnie w organizacjach krzewiących idee wyznawane przez swoich rodziców. W trakcie pobierania nauki w Oficerskiej Szkole Prawniczej został tajnym informatorem (ps. „Kazimierczak”) i szybko awansował w wewnętrznych strukturach organizacji. Niedługo po uzyskaniu dyplomu OSP został zatrudniony jako asesor w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie w stopniu podporucznika. Miał wówczas zaledwie 22 lata.
Już dwa tygodnie po objęciu stanowiska wydał swój pierwszy wyrok dożywotniego pozbawienia wolności, a pół roku później zasiadał w składzie orzekającym w wyreżyserowanych procesach ponad stu żołnierzy Wojska Polskiego. Na skutek przeprowadzonych postępowań wydano wówczas aż czterdzieści wyroków śmierci, z których połowę wykonano.
W trakcie pobierania nauki w Oficerskiej Szkole Prawniczej Stefan Michnik został tajnym informatorem (ps. „Kazimierczak”) i szybko awansował w wewnętrznych strukturach organizacji. Niedługo po uzyskaniu dyplomu został zatrudniony jako asesor w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie w stopniu podporucznika. Miał wówczas zaledwie 22 lata.
Stefan Michnik pracował w WSR w Warszawie do 20 listopada 1953 r. W ciągu niespełna 2,5 roku pracy zdążył poznać się jako sędzia wyjątkowo surowy wobec oskarżonych, którzy głosili poglądy nieprzychylne panującej władzy. Podsądni skazywani byli na surowe kary bez obiektywnych przesłanek potwierdzających ich winę. W uzasadnieniu podawano, że nie rokują oni poprawy, pomimo braku ich uprzedniej karalności, a nawet bardzo młodego wieku. Michnik często bezprawnie, nawet w świetle przepisów ówcześnie obowiązującego prawa, nadużywał stosowania wobec podejrzanych środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Fakt, że wydawane przez niego wyroki powodowane były pobudkami o tle ideologicznym świadczą chociażby sformułowania używane w uzasadnieniach zapadłych orzeczeń. Zawierały one bowiem takie określenia względem skazanych jak „stary wróg Polski Ludowej”, „działał pod wpływem nienawiści do swojej ojczyzny” czy „zdradził on w sposób ohydny swą klasę”. Co więcej, wniosek taki wysunąć można z wypowiedzi samego Michnika na jednej z narad partyjnych:
„Nam wtedy imponowało powiedzenie o zaostrzającej się walce klasowej i nieprawdę powie ten, kto by twierdził, że wtedy z niechęcią rozpatrywał sprawy”
lub
„(…) nas łatwo było dostosować do systemu, używać jako (…) narzędzie terroru w stosunku do niewinnych ludzi”.
W trakcie swojej krótkiej kariery sędziowskiej wydał dziesiątki wyroków długoletniego pozbawienia wolności, a także 7 wyroków śmierci. Zdarzało się również, że osobiście uczestniczył w ich wykonaniu. Tak było m.in. 10 października 1953 r. w przypadku egzekucji cichociemnego – rtm. Andrzeja Czaykowskiego (ps. „Garda”) w więzieniu na Mokotowie.
Niezbędnym jednak jest podkreślenie, że Stefan Michnik nigdy nie uzyskał pełnego wykształcenia prawniczego. Po zakończeniu kariery sędziowskiej, pracował krótko na stanowiskach administracyjnych, przez kilka miesięcy w latach 1957-58 próbował swoich sił jako adwokat, a w 1958 r. został redaktorem wydawnictwa MON. Pracował tam do 1969 r., kiedy to wyemigrował na stałe do Szwecji.
Sprawiedliwość niezrealizowana
Po raz pierwszy radykalność działań Michnika została dostrzeżona jeszcze za czasów PRL-u. Znalazł się on bowiem jako najmłodszy na liście sędzia łamiący prawo proceduralne w tzw. Raporcie Mazura, jednak nie wyciągnięto wówczas wobec niego żadnych konsekwencji prawnych czy choćby dyscyplinarnych. W latach 90. XX w. natomiast sądy powszechne zaczęły przyznawać odszkodowania osobom pokrzywdzonym przez niesprawiedliwie wydane przez niego wyroki.
Choć Szwecja związana jest licznymi umowami międzynarodowymi zobowiązującymi ją do współpracy z Polską i innymi krajami UE w czynnościach obejmujących procedurę karną, z przyjętych na siebie obowiązków się nie wywiązuje i nie ponosi z tego tytułu żadnych konsekwencji.
Po uchwaleniu ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej w 1998 r. prokuratorzy pionu śledczego tej instytucji wszczęli przeciwko Stefanowi Michnikowi dwa oddzielne postępowania karne. Efektywne prowadzenie ich jednak nastręczało wielu trudności ze względu na brak stałego pobytu oskarżonego w Polsce oraz nieusprawiedliwione niestawiennictwo przed polskimi organami ścigania. Długotrwałość przeszkód uniemożliwiających wykonanie czynności procesowych z udziałem podejrzanego była powodem ich kilkukrotnego zawieszania. Niemniej jednak w roku 2010 udało się doprowadzić do wydania przez Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie pierwszego Europejskiego Nakazu Aresztowania Michnika. Sąd Rejonowy w Uppsali oddalił jednak wniosek o wydanie podejrzanego ze względu na przedawnienie jego czynów w świetle szwedzkiego prawa. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że zarzuty postawione podejrzanemu wypełniały znamiona zbrodni przeciwko ludzkości, które w świetle prawa międzynarodowego przedawnieniu nie ulegają. Decyzja sądu szwedzkiego była zatem bezprawna, ale uniemożliwiła faktyczne ściganie Michnika, który był już wówczas obywatelem Szwecji. Tożsama sytuacja, miała miejsce w przypadku drugiego ENA, który wydano w 2018 r. Wówczas Ministerstwo Spraw Zagranicznych zorganizowało spotkanie z ambasadorem Szwecji w Polsce, podczas którego wyraziło dezaprobatę dla postępowania strony szwedzkiej i nadzieję na zmianę stanowiska, jednak nie przyniosło ono oczekiwanych efektów.
W 2019 r. decyzją prokuratura Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu prowadzone dotychczas oddzielnie postępowania karne zostały połączone i uzupełnione o dodatkowe zarzuty. Łącznie ich liczba wyniosła 93, z których wszystkie czyny stanowiły zbrodnie komunistyczne wypełniające znamiona zbrodni przeciwko ludzkości. We wrześniu tegoż roku wystąpiono więc z wnioskiem o wydanie trzeciego Europejskiego Nakazu Aresztowania. W uzasadnieniu wskazano, że w przypadku wszystkich objętych wnioskiem przestępstw bez wątpienia stwierdzić można, iż stanowiły zaplanowany i świadomy akt represji wobec osób uznanych za politycznych wrogów ustroju komunistycznego. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się do przedstawionej argumentacji, wydając ostatni jak dotąd ENA w październiku 2019 r.
Niestety, sąd szwedzki po raz kolejny odmówił wydania Stefana Michnika w ręce przedstawicieli polskiego wymiaru sprawiedliwości powołując się na argumenty przytaczane w poprzednich decyzjach odmownych. Ze względu na to postępowanie wobec zbrodniarza sądowego ponownie zostało zawieszone z początkiem 2020 r. Choć Szwecja związana jest licznymi umowami międzynarodowymi zobowiązującymi ją do współpracy z Polską i innymi krajami UE w czynnościach obejmujących procedurę karną, z przyjętych na siebie obowiązków się nie wywiązuje i nie ponosi z tego tytułu żadnych konsekwencji. Polska natomiast jest w tej sytuacji bezsilna, zaś osoba odpowiedzialna za cierpienie dziesiątków ludzi i ich rodzin – nadal pozostaje bezkarna.
Pierwsza strona wyroku wydanego przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie - ze Stefanem Michnikiem w składzie - który między innymi skazywał 3 osoby na karę śmierci. Ostatecznie, spośród tak wskazanych do zamordowania, komuniści w majestacie „ludowego państwa” rok później (1952) zabiją 2 żołnierzy z prowadzących walkę z okupacją sowiecką Narodowych Sił Zbrojnych: mjr. Karola Sęka i Stanisława Oknińskiego. Z zasobu IPN
Na zakończenie warto przytoczyć cytat Stefana Michnika z wywiadu dla szwedzkiej gazety „Dagens Nyheter”:
„Wierzyłem, że służę swojemu krajowi. Dziś widzę, że zostałem oszukany”.
Czy w świetle powyższych rozważań możemy wierzyć, że te słowa są szczere? I czy kiedykolwiek poznamy odpowiedź na to pytanie?
Wybór i opracowanie materiału ilustracyjnego do artykułu - Redakcja portalu